PokeFanon Wiki
Advertisement
200x350

- Yay! - wybiegłam z samolotu i zaczęłam zataczać kręgi na lotnisku, skakałam i biegałam jak wariat. Ludzie co jakiś czas spoglądali na mnie jakoś dziwnie. Luke powoli szedł w stronę miasta. - Luke! Poczekaj no. Ponapawaj się tym miejscem! - chłopak spojrzał na mnie nieco ironicznie. Podbiegłam do niego zabierając czerwoną czapkę. Szybko umiejscowiłam ją na swojej głowie z tryumfalną miną. Glameow wreszcie wyskoczył z pokeballa. - Malutki! Gomenesai, ale podczas lotu pokemony muszą być schowane. - Zrozumiał. Wtulił się bardziej po czym zeskoczył. Pikachu stanął obok niego.

Przed nami rozciągało się miasto. Wysokie budynki wydawały się sięgać nieba. Wszystkie były zakończone czymś w rodzaju szpilki. Dlaczego? Przechodziliśmy obok przeróżnych sklepów. Wiele z nich miało maskotki z nieznanymi pokemonami. Moją uwagę przykół pokemon wyglądający jak lisek. Miał zielone futerko, które w niektórych miejscach łączyło się z bielą i żółcią. Na główce miał coś w rodzaju pioruna. Zaciągnęłam Luka do sklepu.

- Prooooooooooooooooszę. - machałam maskotką przed twarzą Luke. Przyzwyczaiłam się do tego, że to on gospodarował naszymi pieniędzmi, no ale ja musiałam mieć tę maskotkę. Musiałam i koniec.

- Po co ci on?

- Hmmm. No nie widzisz tego? On szepta " chcę do ciebie Alexy". No Luk, przecież nie umrzemy przez to. Plosiem? - zrobiłam słodkie oczka. Chłopak uniusł oczy do góry i w końcu zapłacił za maskotkę. Ucieszona wybiegłam ze sklepu. Glameow podążał za mną z gracją. Luke szedł troszkę za nami, towarzyszył mu teraz Lucario. Pikachu spoczywał na ramieniu chłopaka. Nagle coś wybuchło.

- Co do...? - zaczął Luk, lecz nie dokończył, bo spiorunowałam go wzrokiem. Z budynku obok wybiegł jakiś

Tumblr mqcxfmKcbv1spfdtyo1 500

ciemnowłosy chłopak, za nim podążał eevee, po chwili wylądował mu na ramieniu. Za chłopakiem pobiegło czterech innych mężczyzn. Ludzie w sklepach sprawiali wrażenie robotów. To zdarzenie wcale nimi nie poruszyło.

- To już piąty raz w tym tygodniu. - powiedział człowiek podlewając kwiaty przed swoim straganem. Kim on był? Luke pociągnął mnie za sobą do centrum pokemonów, zajeliśmy pokoje ustalając, że jutro ruszymy w podróż.

Gdy tylko weszłam pozwoliłam Fennekin i Glameowi pobawić się razem. Lisiczka i kotek biegali po podłodze co jakiś czas przewcacając się. Spojrzałam w czerwone oczy zakupionej maskotki. Na metce, którą właśnie odpiełam było jej imię "Dromeneon". Dromiś, piękna. Zeskoczyłam z łużka i otworzyłam okno możliwie jaknajszerzej. Moje myśli błąkały się wokoło chłopaka z miasta, domu oraz Oxtral. Teraz ten region jest moim domem... Nagle błękitne niebo przysłoniły czarne chmury, stało się to tak szybko, że nie zauważyłam kiedy. Glameow i Fennekin schowały się pod kołdre wraz z mrokiem. Uznałam, że boją się burzy więc zamknęłam je w pokebollu. Usiadłam na łużku. Zadzwonił telefon.

- Alex! Od godziny dzwonię! - wrzasnęła Daria. - Jak tam? Żyjesz? Tęsknisz? Kogo już pobiłaś? Nie znęcasz się nad Lukiem?

- Ohayo. -  udało mi się odezwać. - Przeżyliśmy lot. Żyję, co do Luka, nie jestem pewna. - rzuciłam w ścianę piórnikiem. Usłyszałam " co ty tam wyprawiasz?" Tak, to był głos Luka. - Oke, on też żyje. Nikogo? No mogłabyś mnieć do mnie więcej zaufania. Ja nigdy się nad nim nie znęcam! - po drugiej stronie usłyszałam "yhyyyyyyyyy". Przewróciłam oczami.

- Nie odpowiedziałaś na jeszcze jedno pytanie. Tęsknisz?

- Dopiero co przyleciałam. - nastała krępująca cisza. - Bardzo tęsknię!

- Ja też! Jutro jadę do miasta z mamą zarejestrować się na pokazy za tydzień. Będziesz oglądała?

- No ba.

- To do zobaczenia Alexy!

- Payo!

Wraz z końcem rozmowy niebo przeszył ogromny piorun. Podeszłąm do okna, by przyjrzeć się burzy. Deszcz spływał po szybie zostawiając wąskie, suche kanaliki. Roślinność była targana wiatrem. Niebo co jakiś czas rozjaśniały pioruny połączone z czymś na krztałt ognia. Żarówki się wyłączyły. Westchnęłam i postanowiłam zasnąć. Udało się po kilkudziesięciu minutach.

CDN....

Advertisement